środa, 25 listopada 2015

Matkowe smęty.

Właśnie zasypia.
Ona.

Wróciliśmy przed chwilą z trwających od poniedziałku wojaży.
Świdnik, ortopeda, Zamość, Świdnik, dom.

Pod wieczór, jeszcze u (pra)babci w Świdniku, Nelesia zapadła w rzadki, acz cudowny stan.
Stan maksymalnego chillu.

Zdarza się to rzadko - jest między zjedzeniem a snem.. Rzadko, bo najczęściej zasypia przy jedzeniu.

Dziś znów nastąpiło.

Jest wtedy tak spokojna, tak uśmiechnięta, tak łagodna.. Jeszcze bardziej niż na co dzień. Nie do opisania.

Właśnie przysypia.

Jeszcze przez chwilę leżała i obdarzała mnie uśmiechem, tym z gatunku nietypowych..
Rozklejam się przy nich, gdy maślanymi oczkami patrzy na mnie i się uśmiecha.
Ja ryczę, ona dalej..

Zaczęła "gadać". Tak śpiewać, mówić, po swojemu. Kiedy zaczęłam głaskać ją po policzku, każdy dźwięk zaczęła wydłużać.
To mnie pokonało.

Ten spokój, ta czysta miłość.
Nie dziennie szaleństwo, mnóstwo szybkich uśmiechów, głośnych śmiechów.

Ten cichy spokój.

Kocham Cię Słoneczko.
Nelu.
Nelusiu.
Neleńko.
Nelesiu.
Neleczko.

Kochamy Cię..

I bądź tak spokojna nie na co dzień.
Na co dzień zasypiaj jak zawsze, przy kolacji.
Ze swoją tetrą pod szyją.

A tylko raz na jakiś czas zasypiaj tak, jak dziś.

By celebrować.

Bądź z nami na zawsze.
Dobranoc.

1 komentarz:

  1. Boże jaki cudowny tekst!
    ale doskonale wiem co miałaś na myśli. :))

    OdpowiedzUsuń